Okres wakacyjny sprzyja spacerom, korzystaniu z wodnych atrakcji, przebywaniu więcej blisko natury i wśród ludzi. Czasami zdarza się, być świadkiem czy słyszeć mimochodem dialogi jakie toczą się tuż obok nas. Ostatnie wyjazdy przyniosły mi wiele spostrzeżeń oraz refleksji, jakimi pragnę się z Wami podzielić. Przytoczę kilka zdarzeń, historii, tak byście sami mogli odczuć poprzez swoje ciało, jaka pojawia się w Was reakcja, uczucie czy emocja. Być może stanie się to dla Was inspiracją do tego, by zmienić swoje zachowania bądź przyjrzeć się temu jak reagujecie i jaka pojawia się w Was refleksja, w trakcie czytania tych historii.

Zatem zapraszam Was do pierwszej z nich, a brzmi ona następująco:

Gdybyś mnie zobaczył…

Rozemocjonowana i podekscytowana zabawą dziewczynka (5-cio latka), pragnąca zabawy i atencji rodziców woła: „Tato, Tato, zobacz co robię!!! ” – zaglądając z uśmiechem zza okienka w regale w restauracji.  Tato odwraca się, z wyrazem twarzy nie wykazującym zainteresowania, tonem głosu, sygnalizującym irytację, że córka wyrywa go z przeglądania karty menu, po czym odpowiada: „Widzę”…  i szybciutko wraca do lektury. Dziewczynka wyraźnie posmutniała, jej ekscytacja uległa zmniejszeniu praktycznie do poziomu zero, po czym wróciła do stolika z nieco opuszczoną głową.

Przecież nic się nie stało…

Wrzawa na plaży, chłopczyk w wieku 4-5 lat przybiega do rodziców, pełen łez. Trzęsie się przy tym, jakby stało się dla niego coś na prawdę ważnego. Rodzice pytają: co się stało? Syn odpowiada: „koleżanka zaczęła śmiać się ze mnie, obraziła mnie nieprzyjemnymi słowami” . Na co tato odpowiada: „Przestań beczeć, zachowujesz się jak baba”!  Mama dodaje: „Przecież nic się nie stało, nie przesadzaj” . Tato, słysząc płacz i widząc wzrok ludzi dookoła, mówi: „No zamknij się już, nie rycz bo nie ma powodu” . Mama dorzuca jeszcze swoje: „Przestań wyolbrzymiać, nic się nie stało” . Chłopiec wyciera łzy, przełyka z trudnością,  niby się uspokaja… lecz wygląda na smutnego. Zdezorientowany reakcją rodziców, siada na ręczniku przygaszony i zamknięty w sobie.

Siedź spokojnie…

Kawiarnia nieopodal plaży, przy stoliku rodzina z dwójką chłopców- 8 i 5 lat. Ten młodszy już lekko znudzony, wymyśla sobie zabawy, a to chowa się za krzesło, a to z zaciekawieniem zagląda w różne miejsca, patrząc jak umocowane do podłogi są poręcze, czy kratka do jakiej spływa woda. Jego zachowanie wyraźnie złości rodziców. Pierwsza odzywa się mama: „Czy możesz być grzeczny? Jak Ty się zachowujesz? Usiądź spokojnie jak grzeczny chłopiec! ”. Tato dodaje od siebie: „Następnym razem zostawimy Was z ciocią, wyjedziemy sami!”. Chłopiec dopytuje: „z jaką ciocią?”, na co słyszy odpowiedź: „jakaś się znajdzie, siadaj i zachowuj się”. Chłopiec wykonuje polecenie taty, zgaszony, krzyżuje ręce w geście zamanifestowania swojego niezadowolenia, gniewu.

Odrobina czułości…

Plaża, słońce, dorośli wygrzewają się na leżakach, nagle przybiega dziewczynka, w wieku 4 lat, zapłakana, poruszona, krzyczy: „sypnęłam w twarz piaskiem koleżance, ona zaczęła płakać… przepraszam, nie chciałam zrobić jej krzywdy”, wypowiadając te słowa łzy płyną po jej twarzy jeszcze mocniej. Na ten płacz reaguje wujek do jakiego przybiegła, chwyta ją za dłoń i wypowiada do niej czule następujące słowa: „Mama powiedziała Ci, abyś na następny raz uważała, przecież nie zrobiłaś tego specjalnie, no nie musisz już płakać. Widzę jak Ci przykro”. Dziewczynka ucichła, odwróciła się i pobiegła do swojej koleżanki. Po chwili kontynuowały wspólną zabawę.

Każdy z nas za pewne był świadkiem podobnych sytuacji, być może sami pamiętamy je ze swojego dzieciństwa. Wracają do nas wspomnienia tamtych chwil, gdy czuliśmy się nieważni z naszymi uczuciami, nie otrzymywaliśmy wsparcia jakiego wówczas potrzebowaliśmy. Reakcje dorosłych często naszych rodziców, były dla nas niezrozumiałe, umniejszające i gaszące nasze żywe odczuwanie. A potrzebowaliśmy wówczas uważnego spojrzenia, potwierdzenia: „widzę Cię”. Dostrzeżenia naszych małych, lecz z tamtej perspektywy jakże wielkich problemów i usłyszenia słów wsparcia: „widzę, że dotknęło Cię to bardzo, takie słowa nie są przyjemne, chodź… przytul się”. Potrzebowaliśmy czuć się ważni dla naszych rodziców, chcieliśmy spędzać z nimi wspólnie wartościowy czas. To właśnie takie postawy spowodowały, że zaczęliśmy wycofywać pragnienie dzielenia się swoimi przeżyciami z bliskimi. Powoli przestaliśmy ufać swoim uczuciom. Nie raz przełykaliśmy łzy, dławiliśmy smutek, gasiliśmy swoją radość, czy entuzjazm. A wystarczyło, by w takich sytuacjach zbliżyć się reakcją, do wujka z ostatniej historii. Zobaczyć dziecko, spróbować poczuć jego perspektywę i zachować się adekwatnie do tego czego ono wówczas potrzebuje. Czasem z troską przytulić, powiedzieć krzepiące słowa, czy po prostu: „widzę jak fajnie się bawisz”. Nie trzeba  wiele. Wystarczy trochę wyobraźni, oddania się swojej intuicji, swoim odczuciom, a być może zadanie sobie pytania: „czego ja w tej sytuacji bym potrzebował/a?” Reakcja może Was zaskoczyć. Często jest wyjściem ze znanych i jakże krzywdzących schematów. Lecz warto je zmieniać i być uważnym. Wówczas jako dorośli ludzie, będziemy mieli szansę by ufać temu co w danej sytuacji czujemy i nie będziemy tłumić naszych żywych reakcji. Unikniemy sytuacji w jakich reagujemy nieadekwatnie do tego co się dzieje, nasze relacje będą bardziej prawdziwe, będziemy w nich jasno i klarownie wyrażać nasze potrzeby. Świat stanie się przyjaźniejszy i nam będzie łatwiej żyć.

Autorka: Agnieszka Tomczuk